środa, 3 sierpnia 2016

Rozdział 3


Patrzyłem na smoka i obiecałem sobie ze się nie poddam. Że poznam go bliżej
Zrozumiem, dlaczego taki jest i co nim kieruje.
Wiem większość uznałaby mnie teraz za świra.
Sam bym się nim nazwał, ale widocznie szaleństwo całkiem uderzyło mi do głowy, bo gdy zobaczyłem, że on się do mnie uśmiechnął zapragnęłam zrobić wszystko by on mi zaufał.

Tak, więc kiedy on sobie spokojnie leżał ja po cichu przeszedłem na drugą stronę i usiadłem kawałek dalej od niego po turecku.

Wtedy Szczerbatek, bo tak go nazwałem spojrzał na mnie i wyglądał na zirytowanego, bo zasłonił się jedna częścią lotki w ogonie. Ja tymczasem zacząłem się do niego zbliżać chcąc dotknąć ogona, lecz Szczerbatek musiał domyślić się, co mi chodzi po głowie, bo spojrzał na mnie a ja wstałem odchodząc od niego.
Po niemalże pół godziny siedzenia na kamieniu i użalania się nad sobą, że  nawet smok nie chcę mnie polubić wziąłem patyk i zacząłem  rysować.
I właśnie nadchodzi moment, gdy Szczerbatek ukazał swoją duszę artysty.
Dlaczego?
Smok podszedł do mnie. Zesztywniałem, lecz nie przestawałem rysować, pomimo iż mordka nadal się temu przypatrywała.
Kiedy zerwał się i poszedł. Obejrzałem się za siebie widząc jak smok wyrywa konar, po czym przychodzi do mnie i trzymając drzewo w pyszczku zaczyna rysować jakieś  szlaczki.
Byłem w szoku przypatrywałem się temu czując jak serce bije mi jak szalone a uśmiech ciśnie się na usta.
O tym nie pisali w księdze smoków.
Kiedy Szczerbatek zadowolony skończył skinął głową ja tymczasem wstałem i zastanawiałem się jak wyjść. Niechcący noga dotknąłem linii. Wtedy zawarczał.

Chwilę to podrażnień, po czym posyłając mu uśmiech postawiłem nogę dalej od linii. I tak przez kilka chwil starałem się nie nadepnąć Na linię by pokaż smoku ze liczę się jego zdaniem.
Kiedy w końcu mi się udało poczułem ciepłe powietrze na karku
.Czując gęsią skórkę na rękach powoli odwróciłem się jego kierunku.
Szczerbatek wpatrywał się we mnie z nieznanym mi wcześniej uczuciem. Wyczekiwał.
'Tylko nie panikuj Czkawka'
Wyciągnąłem rękę w jego kierunku ponownie zawarczał.

Zrobię to!
Ufam mu...Nie wiem, czemu ale wiem, że on mnie nie skrzywdzi.
W jednej sekundzie zaufałem mu bardziej niż własnemu ojcu. Miałem gdzieś czy mnie zabije czy nie. Chciałem po prostu zdobyć zaufanie tej niezwykłej istoty.
O odwróciłem głowę w bok powoli wyciągając rękę w jego kierunku. I czekałem. Smok przez chwilę się wahał, gdy po chwili poczułem pod palcami skórę smoka.
Wypuściłem powietrze czując jak serce mi bije.
'Niedo wiary. On mi zaufał!'.
 Odwróciłem głowę w jego stronę i popatrzyłem na niego.
Zaufał mi. Uwierzył we mnie.
W tej sekundzie czułem się niesamowicie. Zewsząd otaczało mnie uczucie szczęścia, spełnienia i niedowierzania.
I pomimo iż smok po chwili parsknął i uciekł ja poczułem ze właśnie zacząłem Nowy rozdział w życiu. A bredzi mi tam towarzyszył Szczerbatek.
Już nie będę sam...Wiem, że jest ktoś to mi zaufa.
***
Cała noc myślałem nad tym, co się stało zatoce.
Między mną a Szczerbakiem nawiązała się jakąś nic porozumienia. Ja zaufałem jemu bezgranicznie ze mnie nie skrzywdzi A on zaufał mi. Pomimo iż kilka dni wcześniej próbowałem go zabić.
Kiedy nadszedł świt byłem kompletnie nie wyspa by jednak nie było wyboru. Musiałem wstawić się na smoczy szkoleniu.
Jednak pocieszałem się myślą ze po tym pójdę odwiedzić Szczerbatka.
-Czkawka uważaj-rozbudzić mnie głos Pyskacza. Potrząsnąłem głową widząc wpatrującego się we mnie Śmiertnika Zębacza.
Patrzył...Nic nie robił.
Uśmiechnąłem się do niego wtedy Astrid rzuciła w smoka top krem rozwścieczając to, przez co znowu zaczął szaleć.
-Co ty wyprawiasz, co? Myślisz ze to jest zabawa?!
-Astrid szkoda nerwów-wtrąciła się szpadka-on jest gorszy od Mieczyka.
-Dokładnie-poparł to Mieczyk-Chwila coś ty powiedziała.
-Debil.
-Kretynka.
'No i wracamy do normy'
-Na dziś to koniec-wtrącił Pyskacz zamykając smoka. Podszedł do mnie-Nie wiem czy życie stało ci się nie miłe, ale jeśli nie to nie stój jak słup.
-On mi nic nie zrobił.
-Czkawka, smok nie przegrali żadnej okazji żeby nas zabić.
'W takim razie, dlaczego ja jeszcze żyje?'
***

Mogę powiedzieć jedno, jak mój ojciec dowie się o moim drugim życiu to będę martwy.

Od dwóch miesięcy spędzam czas na zabawie z Szczerbakiem, nad wspólnym lataniem i na zwiedzaniu.
Od momentu, kiedy po raz pierwszy polecieliśmy minęły trzy tygodnie, od tego czasu idzie nam już o wiele lepiej.
Czy coś się jeszcze zmieniło? Tak, dzięki szczerbakowi coraz lepiej znam zwyczaje smoków no i co wiąże się to z tym, że zacząłem sobie naprawdę radzić na szkoleniu. Wszyscy są w szoku.
Patrzą na mnie z niedowierzaniem jakby chcieli powiedzieć
' Odynie, kto podmienił Czkawkę?'
'Czy to naprawdę on?'
Nie powiem z jednej strony mnie cieszy, że ludzie nie postrzegają mnie już, jako totalną ofermę, jednak ta ich sztuczność niezbyt mnie przekonuje.
-Ej Czkawka-podbiegł do mnie Sączysmark z bliźniakami i Śledzikiem. Astrid stała z boku i mordowała mnie wzrokiem.
-Byłeś świetny!-Powiedział Śledzik-Skąd potrafisz tyle sztuczek?
-Eee tak jakoś się je nauczyłem-powiedziałem nerwowo.
-Czyżby?-Wtrąciła Astrid nieprzyjemnym głosem podchodząc do mnie.
' O mamusiu, ona chce mnie chyba zabić'.
-Ta...więc. Może ja już pójdę.
-Dokąd?-Zapytała.
-Do Kuźni Pyskacza.
-O ile się nie mylę jest w inną stronę-Wszyscy patrzyli na mnie z zainteresowaniem. Czekali na to jak zareaguje, ja postanowiłem udawać, że jej pytania wcale mnie nie przerażają.
-No wiem, ale muszę pomyśleć. Nad dzisiejszym treningiem.
-Ej a może jak znajdziesz chwile to nauczysz mnie czegoś?-Spytał Śledzik.
-I mnie, świetnie poradziłeś sobie z Śmiertnikiem Zębaczem.
-Ta...Kiedyś...Pouczymy się...To Cześć-odwróciłem się, po czym najpierw szedłem powoli a gdy byłem na zakręcie jak szalony zacząłem biec w stronę kruczego urwiska rozglądając się czy aby na pewno nikt mnie nie śledzi.

Kiedy upewniłem się, że jestem 'bezpieczny' zwolniłem kroku i udałem się w stronę zatoki.
Kiedy już byłem na miejscu, zostałem powalony na ziemię, i widziałem duże zielone oczy wpatrujące się we mnie.
-Cześć mordko, tęskniłeś-jakby chcąc mnie upewnić liznął mnie swoim jęzorem po twarzy.-Szczerbatek, przestań...No już-Smok odsunął się ode mnie, ale nie spuszczał ze mnie wzroku.-To jak lecimy?
Szczerbatek zaczął skakać z radości, przez co się zaśmiałem-No już, spokojnie, spokojnie.
Szybko wsiadłem na grzbiet mojego przyjaciela upewniając się, że wszystko dobrze pozapinałem, po czym Szczerbatek wystrzelił do góry. Zaczął robić beczkę, na co przewróciłem oczami.
' To niesamowite...Gdyby tato tylko wiedział, jakimi cudownymi stworzeniami są smoki'.
***
-Myśleliście kiedyś nad wytresowaniem smoka?-Zapytałem, kiedy siedzieliśmy w twierdzy.
Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczonym wzrokiem, po czym wybuchli śmiechem.
-Oj Czkawka, to było niezłe-wtrącił Mieczyk-Niezły żart.
Zaśmiałem się sztucznie dzióbiąc w jedzeniu.
-To chyba oczywiste, że nie da się wytresować smoka. One nie mają serca.-Mruknęła Szpadka.
-Siostra ty jesteś mądra, co się stało?

-A moją pięść chcesz zobaczyć?

-Czemu pytasz?-Spytała Astrid-Czyżbyś wpadł na jakiś pokręcony pomysł.
-Ja...Nie no tak sobie myślę-spuściłem głowę, patrząc na swoje jedzenie-No to widzimy się jutro, co nie?
-Gdzie idziesz?
-Położyć, się. Jestem zmęczony-ze spuszczoną głową, wyszedłem z twierdzy patrząc na gwiazdy.
Czy wikingowie nigdy nie zaakceptują smoków?
-Czemu nagle posmutniałeś?-Usłyszałem za sobą głos Astrid. Popatrzyłem na nią, nie odzywając się ani słowem-Zrobiłeś się jakiś taki cichy, gdy stwierdziliśmy, że nie da się wytresować smoka.
-Mogę ci zaufać?-Pokiwała głową Chodź za mną.
Astrid:
Nie miałam pojęcia, co Czkawka, znowu wymyślił. Owszem powiedziałam mu, że może mi zaufać, ale zrobiłam to specjalnie.
Już mam dość jego chwały, pora słodkiej zemsty.
Uśmiechałam się w duchu, przekonana, że nareszcie będę mogła poczuć się lepiej.
-Ale odłóż topór-polecił Czkawka.
-Niby, po co.
-Proszę, zaufaj mi-dość niechętnie odłożyłam topór, po czym ruszyłam dalej.-On...Nie przepada za bronią.
-On? Chwila, co my robimy przy zatoczce?-Spytałam rozglądając się. Nie za wiele widziałam i teraz zaczęłam obawiać się, że nie potrzebnie z nim poszłam.
-Astrid poznaj Szczerbatka.

-Kogo?-Zapytałam, po czym wyprostowałam się jak struna. Poczułam, że coś mnie obserwuje, coś, co było za mną.

Przełknęłam ślinę, po czym odwróciłam się by stanąć twarzą w twarz z Nocną Furią.


Przepraszam za błędy




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz