Kiedy wróciłem do domu miałem takiego pecha że w salonie zostałem ojca.
Chciałem po cichu wejść na górę nie zauważony niestety kiedy byłem na drugim schodku rozległ się głos ojca:
-Czkawka .
-Tato...Aa...Ja muszę z tobą porozmawiać-wtrąciłem. Podczas drogi powrotnej zrozumiałem jedną ważną rzecz. Nigdy nie będę taki jak oni. Nigdy nie zabije smoka.
- Ja też muszę coś z tobą omówić synu.- odwrócił się w moją stronę.
- Czas, żebyś nauczył się zabijać smoki.
-Czy ja naprawdę muszę zabijać smoki?-powiedziałem równocześnie równocześnie z nim.
-Chwila co?
Popatrzyliśmy na siebie zaskoczeni. Czy on powiedział że pora żebym nauczył zabijać się smoki?
-mów pierwszy -zachęcił mnie. Pokręciłem głową.
-Nie ty.
-Smocze Szkolenie. Od jutra zaczynasz.
-Ze co ?
-Dobrze słyszałeś-powiedział spokojnie.
No nie i co teraz...
-A mogłem zacząć, wiesz tato -zaśmiałem się nerwowo-Bo jest u nas nadwyżka wikingów zabijających smoki i może ja sobie odpuszczę .
-Czkawka nie ma mowy.
-Tato ja nie chcę zabijać smoków-wyjaśniłem niepewnie podchodząc do niego. Czułem ze po raz pierwszy mówię to co naprawdę czuję. Nie mogę ich zabijać.
Tato roześmiał się tak jakbym powiedział jakiś dobry kawał.
-Oczywiście ze chcesz.
-Tato ja nie umiem ich zabić!
-Nauczysz się.
-Nie sądzę. Proszę posłuchaj mnie chociaż raz...
-Wypływamy szukać smoczego leża-przerwał mi-więc zrób mi chociaż raz przysługę i postaraj się chociaż raz zrobić coś dobrze.
-Tato daj mi coś powiedzieć.
-Nie zawierz mnie.
-Ta rozmowa przestaje przypominać dialog-warknąłem zirytowany.
-Za niedługo wrócę wtedy porozmawiamy...chyba
-Ja też będę czekał chyba.
Kiedy wyszedł z domu westchnąłem głośno. Dlaczego on nie chcę mnie słuchać. Boże po co ja ciągle nawijałem o tym ze chce zabijać smoki.
'Idiota'
***
Smocze Szkolenie...
Następnego dnia pomimo nie chęci postanowiłem udać się na to całe smocze szkolenie. A raczej biadolenie. Jasne jest ze nie zabije smoka nie przez to ze nie umiem. Ja nie chcę ich zabijać.
O świcie zjawiłem się przy Smoczej arenie. Była tu już banda Sączysmarka rozmawiali o czymś zawzięcie.
Po chwili przyszedł Pyskacz i otworzył wejście na arenę.
-Wow-rzucił Mieczyk rozglądając się dokoła.
-Ja bym chciała jakąś Blizne-wtrąciła Szpadka.
Przewrociłem oczami słysząc jak Astrid się z tym zgadza.
-Ból-odezwałem się się końcu zwracając na siebie ich uwagę.-Normalnie sama radość.
-A on tu czego?-Zapytał Mieczyk.
-No właśnie skoro zabił Nocną Furię nie potrzebuje szkolenia co nie-zakupił Saczysmark.
Pyskacz widząc moją minę 'pocieszył' mnie po czym kazał ustawić się w szeregu.
Tydzień później
Nic się nie zmieniło. Jestem totalną ciamajdą i ofermą według Smarka i reszty. Czasami tylko Śledzik coś do mnie powie.
To trochę boli...miałem nadzieję ze chociaż na szkoleniu nie będą mnie upokarzać.
Przeliczyłem się.
Dzisiaj ledwo uszedłem z życiem.
Gdyby nie Pyskacz było by po mnie.
Nie powiem na początku może widziałem jakiś sens. Jakaś cząstką mnie powtarzała...
'Tato wreszcie będzie dumny. Opłaca się'
A prawda jest taka ze nawet nie wiadomo czy wróci albo czy ja przeżyje.
Przechadzałem się po wiosce, kiedy podeszła do mnie banda Sączysmarka. Brakowało Astrid.
-Patrzcie nasza oferma.
-Nie wiem po co uciekasz gdyby smok Cię zabił oszczedziłbyś sobie upokorzenia i nam zaoszczedziłbyś Tlen.
Nie wytrzymałem rzuciłem się na Sączysmarka. Oczywiście nie miałem szans. Ich było więcej.
Bliźniacy złapali mnie za ręce tak bym nie mógł się wyrwać.
-Co myślałeś że dasz sobie radę?
-Dureń-warknalem. Saczysmark warknal po czym z całej siły walnął mnie w twarz. Skrzywiłem się lecz on nie miał zamiaru przestać. Uderzył ponownie tyle że mocniej w brzuch.
Zgiałem się w pół upadając na kolana.
-Ej smark wystarczy-wtrąciła Szpadka.
-przeprosisz?
-Jesteś aż taki głupi ze oczekujesz przeprosin -odpyskowałem.
Uderzył ponownie. I po raz kolejny...I kolejny.
Przed oczami tańczyły mi plamki.
Czułem ze jeść że jedno uderzenie i po mnie.
Saczysmark już się do niego szykował gdy rozległ się głos
-Smark zostaw go-chłopak został osiągnięty na bok a koło mnie uklęknęła Astrid-Oszaleliście.
-Obraził mnie.
-Dlatego próbowałeś go zabić?
-Nikt by za nim nie płakał.
Zacisnąłem usta w cienką linię czując okropny ból.
-A wy jak mogliście na to pozwolić?-zwróciła się do bliźniaków.
-Ej As od kiedy go bronisz?-
Sam byłem ciekaw odpowiedzi.
-Jest niewinny.-Schyliła się i pomogła mi się podnieść
Ostatkiem sił stanąłem na własnych nogach jednak czując ból skuliłem się. Wtedy Astrid wzięła mnie pod ramię.-Pyskacz powinien coś na to zaradzić.
***
-Dlaczego mi pomagasz?-Spytałem kiedy podążalismy w kierunku kuźni Pyskacza. Astrid westchnęła.
-Bo jesteś niewinny. A Sączysmarka przegiął
Syknąłem z bólu zaciskając zęby.
-Na pewno Połamał ci zebra.
-Świetnie. Staram się być taki jak wy a i tak mi się obrywa. Chyba naprawdę lepiej by bylo gdyby coś mi się stało
-Nie mów tak-szepnęła Astrid-To nie prawda
-Czkawka coś ty znowu sobie zrobił?-dobiegł mnie głos Pyskacza.-A raczej kto...-Spojrzał na Astrid.
-Saczysmark i Bliźniaki-powiedziała-Pomożesz mu?
-Jasne. Chodźmy z nim.
-Hej zaraz przejdzie nie musicie się tak martwić -rzuciłem odsuwając się od Astrid i starając się wyprostować. D
-Jasne bohaterze...zapomniałem Ze ty zawsze dasz sobie radę.
-Znasz mnie Pyskaczu.
-Od dziecięca i nadal uważam ze jesteś jak cała matka-spojrzałem na niego zaciekawiony.
-Dlaczego Tata o niej nie wspomina?
-Bo nadal go to boli.
-Czasami czuję się jakby to była moja winą. Że mamę porwali.
-Nie pleć głupot Czkawka-powiedział Pyskacz
Astrid tymczasem szła w ciszy wsluchujac się w naszą rozmowę. Widziałem że czuję się nie zręcznie.-Valka nie chciała byś się obwiniał.
-Czasami zastanawiam się co by było gdyby wtedy smoki Nie napadli na naszą wioskę.
-Nie wiem Czkawka. Za pewne Stoik...Z resztą nie ważne.
-Pyskaczu powiedziałeś A powiedz B.
Gbur westchnął
-To może ją Was zostawię-powiedziała pospiesznie Astrid-Do jutra Pyskaczu.
Odwróciła się na pięcie idąc w kierunku swojego domu. Nie spuszczałem z niej wzroku co nie uszko uwadze Pyskacza.
-Oj podoba ci się...
-Co? Nie....Astrid jest znajoma...Nic po za tym.
-Jasne. Widzę co się święci.
-Nic się nie święci.-Pyskacz nie odpowiedział nic na to jednak nie krył uśmiechu. -Wracajmy szybko do domu.
***
Kilka dni później
Staram się unikać Saczysmarka w każdy możliwy sposób. Owszem widujemy się na treningach u wtedy mi dogaduje ale jak na razie nie zwracam na to uwagi.
Co do bliźniaków są w stosunku do mnie obojętni. Tak jak Astrid. Nawet nie odzywa się na powitanie.
Tylko Śledzik jest dla mnie miły i czasami ze mną pogada. Zazwyczaj o smokach. Bo bardzo dużo o nich wie, oczywiście ze Smoczej Księgi, która również postanowiłem przeczytać.
Najbardziej zmartwił mnie wtedy wpis o Nocnej Furii a raczej jego brak.
W księdze było tylko napisane ze lepiej się ukryć i modlić by Cię nie znalazł.
'Ta...mogliście mi to powiedzieć za nim ja ustrzeliłem i za nim udałem się na zatokę'.
Takie myśli wtedy krążyły mi po głowie. Byłem bardzo ciekaw czy to prawda więc ja jak to ja postanowiłem sprawdzić jaką jest naprawdę Nocna Furia. Nie powiem ten smok mnie zachwycił. Jest bardzo inteligentny i szybki.
Tak więc po skończonym treningu postanowiłem się ponownie udać nad zatokę.
Wziąłem jedna rybę i tarcze tak na wszelki wypadek. Kiedy byłem już przy zatoce zacząłem ukrywać się za tarczą niestety jak wspominałem mam pecha tego stulecia i ona umknęła mniejszy głazami. I nie było możliwości by ja wyciągnąć.
Westchnałem zrezygnowany patrząc na nią po czym ruszyłem przed siebie rozglądając się za smokiem.
Już myślałem że jakimś cudem odleciał gdy za moimi plecami rozległo się ciche wręczenie.
Odwróciłem się i zauważyłem smoka czającego się na skalę. Powoli zaczął schodzić i do mnie podchodzić ani na moment nie spuszczając ze mnie wzroku Przełknąłem ślinę po czym wyciągnąłem w jego kierunku rękę gdzie trzymałam rybę.
Zaczął się zbliżać kiedy się cofnął i zaczął warczeć . Zauważyłem że patrzy na nóż jaki miałem przy sobie.
'Pokrecilo mnie'.
Mój ojciec w tym momencie mógłby stwierdzić ze poszalałem do reszty, ale wyciągnąłem nóż z paska i upuściłem go. Po czym podnosząc go noga wrzuciłem do wody.
Smok od razu się odprężyć patrząc na mnie dużymi zielonymi podobnymi do moich oczami.
Postanowiłem spróbować jeszcze raz więc wyciągnąłem rękę w jego kierunku.
Nocna Furia zbliżyła się do mnie otwierając pyszczek.
-hymm ty nie masz zębów a mógłbym przesiąść ze....-smok w jednej chwili wysunął żeby i porwał Rybę-masz.
Nie wiem czemu ale chciałem się uśmiechnąć jednak kiedy Furia spojrzał na mnie zlakłem się-Ja już nie mam więcej-zacząłem się cofać aż się wywrociłem się i oparłem o kamień.
Smok się skrzywił po czym zwrócił kawałek ryby mi Na kolana.
'Uuu...obrzydliwe'
Wpatrywałem się tak to w niego to w Rybę kiedy on głową wskazał ze mam ja zjeść.
'Serio?'
Raz kozie śmierć. Wziąłem gryzą.
-Hymm...uhym.
Smok przełknąć silne patrząc na mnie. Zrobiłem bolała minę ale przełknąłem to. Po chwili myślałem ze zwymiotuje ale skończyło się tylko na wzdrygnięciu.
Uśmiechnąłem się powoli do niego niczego nie oczekując kiedy zobaczyłem zobaczyłem tych dużych oczach zainteresowanie. Smok powoli zaczął się uśmiechać a ja zrozumiałem że on też ma uczucia. Nie jest bezduszna bestia.
Wpatrywałem się w niego oczarowany czując nagła chęć dotknięcie jego skóry.
Smok widząc ze wyciągam rękę parsknął gniewnie po czym przeleciał na drugą stronę zatoki.
I pomimo iz jedna prób dotknięcie go zakończyła się klęską obiecałem sobie ze się nie poddam.
Przepraszam za błędy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz