Patrzyłem na smoka i obiecałem sobie ze się nie poddam. Że poznam go bliżej
Zrozumiem, dlaczego taki jest i co nim
kieruje.
Wiem większość uznałaby mnie teraz za
świra.
Sam bym się nim nazwał, ale widocznie
szaleństwo całkiem uderzyło mi do głowy, bo gdy zobaczyłem, że on się do mnie
uśmiechnął zapragnęłam zrobić wszystko by on mi zaufał.
Tak, więc kiedy on sobie spokojnie leżał
ja po cichu przeszedłem na drugą stronę i usiadłem kawałek dalej od niego po
turecku.
Wtedy Szczerbatek, bo tak go nazwałem spojrzał na mnie i wyglądał
na zirytowanego, bo zasłonił się jedna częścią lotki w ogonie. Ja tymczasem
zacząłem się do niego zbliżać chcąc dotknąć ogona, lecz Szczerbatek musiał
domyślić się, co mi chodzi po głowie, bo spojrzał na mnie a ja wstałem
odchodząc od niego.
Po niemalże pół godziny siedzenia na
kamieniu i użalania się nad sobą, że nawet smok nie chcę mnie polubić
wziąłem patyk i zacząłem rysować.
I właśnie nadchodzi moment, gdy Szczerbatek
ukazał swoją duszę artysty.
Dlaczego?
Smok podszedł do mnie. Zesztywniałem, lecz
nie przestawałem rysować, pomimo iż mordka nadal się temu przypatrywała.
Kiedy zerwał się i poszedł. Obejrzałem się
za siebie widząc jak smok wyrywa konar, po czym przychodzi do mnie i trzymając
drzewo w pyszczku zaczyna rysować jakieś szlaczki.
Byłem w szoku przypatrywałem się temu
czując jak serce bije mi jak szalone a uśmiech ciśnie się na usta.
O tym nie pisali w księdze smoków.
Kiedy Szczerbatek zadowolony skończył skinął
głową ja tymczasem wstałem i zastanawiałem się jak wyjść. Niechcący noga dotknąłem
linii. Wtedy zawarczał.
Chwilę to podrażnień, po czym posyłając mu
uśmiech postawiłem nogę dalej od linii. I tak przez kilka chwil starałem się
nie nadepnąć Na linię by pokaż smoku ze liczę się jego zdaniem.
Kiedy w końcu mi się udało poczułem ciepłe powietrze na karku
.Czując gęsią skórkę na rękach powoli odwróciłem
się jego kierunku.
Szczerbatek wpatrywał się we mnie z
nieznanym mi wcześniej uczuciem. Wyczekiwał.
'Tylko nie panikuj Czkawka'
Wyciągnąłem rękę w jego kierunku ponownie zawarczał.
Zrobię to!
Ufam mu...Nie wiem, czemu ale wiem, że on mnie nie skrzywdzi.
W jednej sekundzie zaufałem mu bardziej
niż własnemu ojcu. Miałem gdzieś czy mnie zabije czy nie. Chciałem po prostu
zdobyć zaufanie tej niezwykłej istoty.
O odwróciłem głowę w bok powoli wyciągając
rękę w jego kierunku. I czekałem. Smok przez chwilę się wahał, gdy po chwili
poczułem pod palcami skórę smoka.
Wypuściłem powietrze czując jak serce mi
bije.
'Niedo wiary. On mi zaufał!'.
Odwróciłem głowę w jego stronę i popatrzyłem
na niego.
Zaufał mi. Uwierzył we mnie.
W tej sekundzie czułem się niesamowicie.
Zewsząd otaczało mnie uczucie szczęścia, spełnienia i niedowierzania.
I pomimo iż smok po chwili parsknął i
uciekł ja poczułem ze właśnie zacząłem Nowy rozdział w życiu. A bredzi mi tam
towarzyszył Szczerbatek.
Już nie będę sam...Wiem, że jest ktoś to
mi zaufa.
***
Cała noc myślałem nad tym, co się stało zatoce.
Między mną a Szczerbakiem nawiązała się
jakąś nic porozumienia. Ja zaufałem jemu bezgranicznie ze mnie nie skrzywdzi A
on zaufał mi. Pomimo iż kilka dni wcześniej próbowałem go zabić.
Kiedy nadszedł świt byłem kompletnie nie
wyspa by jednak nie było wyboru. Musiałem wstawić się na smoczy szkoleniu.
Jednak pocieszałem się myślą ze po tym
pójdę odwiedzić Szczerbatka.
-Czkawka uważaj-rozbudzić mnie głos Pyskacza.
Potrząsnąłem głową widząc wpatrującego się we mnie Śmiertnika Zębacza.
Patrzył...Nic nie robił.
Uśmiechnąłem się do niego wtedy Astrid
rzuciła w smoka top krem rozwścieczając to, przez co znowu zaczął szaleć.
-Co ty wyprawiasz, co? Myślisz ze to jest zabawa?!
-Astrid szkoda nerwów-wtrąciła się
szpadka-on jest gorszy od Mieczyka.
-Dokładnie-poparł to Mieczyk-Chwila coś ty
powiedziała.
-Debil.
-Kretynka.
'No i wracamy do normy'
-Na dziś to koniec-wtrącił Pyskacz
zamykając smoka. Podszedł do mnie-Nie wiem czy życie stało ci się nie miłe, ale
jeśli nie to nie stój jak słup.
-On mi nic nie zrobił.
-Czkawka, smok nie przegrali żadnej okazji
żeby nas zabić.
'W takim razie, dlaczego ja jeszcze żyje?'
***
Mogę powiedzieć jedno, jak mój ojciec
dowie się o moim drugim życiu to będę martwy.
Od dwóch miesięcy spędzam czas na zabawie z Szczerbakiem, nad wspólnym
lataniem i na zwiedzaniu.
Od momentu, kiedy po raz pierwszy
polecieliśmy minęły trzy tygodnie, od tego czasu idzie nam już o wiele lepiej.
Czy coś się jeszcze zmieniło? Tak, dzięki szczerbakowi
coraz lepiej znam zwyczaje smoków no i co wiąże się to z tym, że zacząłem sobie
naprawdę radzić na szkoleniu. Wszyscy są w szoku.
Patrzą na mnie z niedowierzaniem jakby
chcieli powiedzieć
' Odynie, kto podmienił Czkawkę?'
'Czy to naprawdę on?'
Nie powiem z jednej strony mnie cieszy, że
ludzie nie postrzegają mnie już, jako totalną ofermę, jednak ta ich sztuczność
niezbyt mnie przekonuje.
-Ej Czkawka-podbiegł do mnie Sączysmark z
bliźniakami i Śledzikiem. Astrid stała z boku i mordowała mnie wzrokiem.
-Byłeś świetny!-Powiedział Śledzik-Skąd
potrafisz tyle sztuczek?
-Eee tak jakoś się je
nauczyłem-powiedziałem nerwowo.
-Czyżby?-Wtrąciła Astrid nieprzyjemnym
głosem podchodząc do mnie.
' O mamusiu, ona chce mnie chyba zabić'.
-Ta...więc. Może ja już pójdę.
-Dokąd?-Zapytała.
-Do Kuźni Pyskacza.
-O ile się nie mylę jest w inną
stronę-Wszyscy patrzyli na mnie z zainteresowaniem. Czekali na to jak
zareaguje, ja postanowiłem udawać, że jej pytania wcale mnie nie przerażają.
-No wiem, ale muszę pomyśleć. Nad
dzisiejszym treningiem.
-Ej a może jak znajdziesz chwile to
nauczysz mnie czegoś?-Spytał Śledzik.
-I mnie, świetnie poradziłeś sobie z
Śmiertnikiem Zębaczem.
-Ta...Kiedyś...Pouczymy się...To
Cześć-odwróciłem się, po czym najpierw szedłem powoli a gdy byłem na zakręcie
jak szalony zacząłem biec w stronę kruczego urwiska rozglądając się czy aby na
pewno nikt mnie nie śledzi.
Kiedy upewniłem się, że jestem
'bezpieczny' zwolniłem kroku i udałem się w stronę zatoki.
Kiedy już byłem na miejscu, zostałem
powalony na ziemię, i widziałem duże zielone oczy wpatrujące się we mnie.
-Cześć mordko, tęskniłeś-jakby chcąc mnie
upewnić liznął mnie swoim jęzorem po twarzy.-Szczerbatek, przestań...No
już-Smok odsunął się ode mnie, ale nie spuszczał ze mnie wzroku.-To jak lecimy?
Szczerbatek zaczął skakać z radości, przez
co się zaśmiałem-No już, spokojnie, spokojnie.
Szybko wsiadłem na grzbiet mojego
przyjaciela upewniając się, że wszystko dobrze pozapinałem, po czym Szczerbatek
wystrzelił do góry. Zaczął robić beczkę, na co przewróciłem oczami.
' To niesamowite...Gdyby tato tylko wiedział,
jakimi cudownymi stworzeniami są smoki'.
***
-Myśleliście kiedyś nad wytresowaniem smoka?-Zapytałem, kiedy
siedzieliśmy w twierdzy.
Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczonym wzrokiem, po czym wybuchli
śmiechem.
-Oj Czkawka, to było niezłe-wtrącił Mieczyk-Niezły żart.
Zaśmiałem się sztucznie dzióbiąc w jedzeniu.
-To chyba oczywiste, że nie da się wytresować smoka. One nie mają
serca.-Mruknęła Szpadka.
-Siostra ty jesteś mądra, co się stało?
-A moją pięść chcesz zobaczyć?
-Czemu pytasz?-Spytała Astrid-Czyżbyś wpadł na jakiś pokręcony
pomysł.
-Ja...Nie no tak sobie myślę-spuściłem głowę, patrząc na swoje
jedzenie-No to widzimy się jutro, co nie?
-Gdzie idziesz?
-Położyć, się. Jestem zmęczony-ze spuszczoną głową, wyszedłem z
twierdzy patrząc na gwiazdy.
Czy wikingowie nigdy nie zaakceptują smoków?
-Czemu nagle posmutniałeś?-Usłyszałem za sobą głos Astrid.
Popatrzyłem na nią, nie odzywając się ani słowem-Zrobiłeś się jakiś taki cichy,
gdy stwierdziliśmy, że nie da się wytresować smoka.
-Mogę ci zaufać?-Pokiwała głową Chodź za mną.
Astrid:
Nie miałam pojęcia, co Czkawka, znowu wymyślił. Owszem
powiedziałam mu, że może mi zaufać, ale zrobiłam to specjalnie.
Już mam dość jego chwały, pora słodkiej zemsty.
Uśmiechałam się w duchu, przekonana, że nareszcie będę mogła
poczuć się lepiej.
-Ale odłóż topór-polecił Czkawka.
-Niby, po co.
-Proszę, zaufaj mi-dość niechętnie odłożyłam topór, po czym ruszyłam
dalej.-On...Nie przepada za bronią.
-On? Chwila, co my robimy przy zatoczce?-Spytałam rozglądając się.
Nie za wiele widziałam i teraz zaczęłam obawiać się, że nie potrzebnie z nim poszłam.
-Astrid poznaj Szczerbatka.
-Kogo?-Zapytałam, po czym wyprostowałam się jak struna. Poczułam, że
coś mnie obserwuje, coś, co było za mną.
Przełknęłam ślinę, po czym odwróciłam się by stanąć twarzą w twarz
z Nocną Furią.
Przepraszam za błędy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz