piątek, 29 lipca 2016

Prolog:

Czkawka:
Od kiedy pamiętam chciałem zrobić wszystko by zdobyć szacunek mego ojca. By czuć, że jest ze mnie dumny i mnie się nie wstydzi. Niestety jak na razie robię wszystko na odwrót.
Nazywam się Czkawka, tak wiem super imię, ale nasi rodzice uważają, że głupie imiona odstraszają gnomy i trolle, chociaż według mnie to imię mam nadane, przez to, że do niczego się nie nadaje.
Już od małego według mojego ojca byłem jakiś ' inny". Czy to źle? O tak.
Mieszkam na wyspie Berk. Przez większą część roku pada tu śnieg a przez resztę grad. Jedzenie jest surowe i totalnie pozbawione smaku, panują tu pewne zasady, których nie da się ominąć.
Bo u nas jest, tak, że jak nie zabiłeś smoka to jesteś nikim...A ja jak na razie właśnie należę do tej grupy.
Nigdy nie zabiłem smoka, nawet nie chcą mnie puścić na walkę z nimi.
A to, dlatego, że cała wioska uważa, mnie za totalną ofermę.
Jakąś niedołężną kalekę, z której można szydzić.
Mój ojciec nie jest lepszy, przy każdej możliwej okazji przypomina mi, że jestem nikim. 
Według niego powinienem być najlepszym z wszystkich wikingów, bo w końcu jestem synem samego Wodza.
Tak, moim ojcem jest Stoik Ważki i za każdym razem jak na niego patrzę widzę tylko srogie rozczarowanie i wstyd.
Sam już nie wiem, co mam zrobić by zauważył, że się staram, że zależy mi na tym by powiedział " Czkawka nawet nie wiesz, jaki jestem z ciebie dumny'. Niestety. Mogę pomarzyć.
Chyba taki ma być już mój los. Ciągłe wysłuchiwanie obelg pod moim adresem.


***

Nie umiałem zasnąć całą noc. Kręciłem się z boku na bok ciągle przetwarzając w myślach słowa, które powiedział mi Sączysmark. Zazwyczaj nie przejmuje się za bardzo tym, co mówi, jednak teraz powiedział coś, co otworzyło mi oczy na pewne sprawy:
„‘, Po co ty żyjesz, co? Tylko zabierasz nam tlen. Współczuje Stoikowi, za pewne każdego dnia błaga Odyna, by okazało się, że wcale nie jesteś jego synem, tylko, że to jakaś pomyłka...Wiesz dobrze, że tu nie ma twojej matki, bo umarła by na miejscu widząc ciebie na oczy'.
Kiedy to powiedział poczułem się tak jakby ktoś wbił mi sztylet prosto w serce. Widziałem jak szydzi ze mnie z bliźniakami, jednak stałem się na to głuchy.
Ciągle w myślach słyszałem te słowa, czując jak łzy napływają do oczu. Nie chciałem okazać słabości, jednak wspomnienie matki  bardzo zabolało.
Odwróciłem się na pięcie i pognałem w stronę zatoki, słyszałem za sobą śmiech Sączysmarka i bliźniaków, jednak nic sobie z tego nie robiłem.
W pewnym momencie wpadłem na Astrid.
-Uważaj jak chodzis-powiedzialaz tylko kierując się w stronę bandy smarka.
-Astrid nie gadaj z tą ofermą. Nie ma, po co."

Przewróciłem się na prawy bok, czując łzy napływające do oczu. Zacisnąłem mocno powieki czekając na upragniony sen. Chciałem, chociaż na chwile znaleźć się w świecie marzeń, gdzieś gdzie na chwile odetchnę od brutalnej rzeczywistości.
' Naprawdę zachowuje się jak oferma'-przebiegło mi przez myśl.
Koniec! Od dziś zaczynam nowe życie, będę ignorował Sączysmarka i zabije smoka. Nie wiem, jakiego, ale zrobię wszystko by mój ojciec powiedział ' Jestem z ciebie dumny'.

Dając obietnicę przed samym sobą poczułem jak powieki zaczynają mi ciążyć i już po chwili udałem się do krainy snów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz